Maciej Pinkwart

Maciej Pinkwart

Prozaik, poeta, publicysta. Urodzony 16 marca 1948 w Milanówku, od 1974 mieszka na Podhalu (w Zakopanem, od 2000 r. – w Nowym Targu). Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego (1970 filologia orientalna – egiptologia, 1972 – dziennikarstwo, 1983 doktorat na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych). Pracował w prasie i radiu, 1976-2012 był kustoszem Muzeum Karola Szymanowskiego „Atma”, od 1992 r. związany z zakopiańską Państwową Szkołą Artystyczną. Publikuje w prasie od 1970, książki od 1978. Jest autorem przeszło 70 książek naukowych, popularno-naukowych i beletrystycznych, w tym trzech tomów wierszy („Nad Reglami” 1986, „Texty” 1995, 2001, „Lustro” 2001), dwóch powieści („Dziewczyna z Ipanemy” 2003, „Siódmy krąg” 2003), dwóch tomów opowiadań („Denaturalizm” 1997, „Coffée time” 2012), dwóch tomów limeryków („Limeryki”, współautor, 2011, „Limeryki turystyczne” 2012), sztuki Chrzciny Witkacego” (2013).
Z tomu „Lustro”

Marais

Na ulicy Różanej
wiatr ubrany w zapach
cynamonu i bigosu
wieje od strony Świątyni Salomona
czarno ubrani dżentelmeni w melonikach
proszą Jahwe o pomoc
w sprawie
dzisiejszych ceduł giełdowych
u Jo Goldenberga
nad talerzami pełnymi czulentu i cymesu
wszyscy starają się zapomnieć
o pogromie z 1982 roku
synagoga przy rue Pavée zamknięta
wieczorem na St. Antoine
duch Henryka II nadal toczy turniej
z duchem kapitana Montgomery
na placu Wogezów poprawiam ci włosy
do zdjęcia przy fontannie
na tle pałacu królowej
z bliska twoja twarz
gubi rysy jak na obrazie
bliskiego sąsiada z ulicy de Thorigny
Paola Ruiza zwanego po mamie
Picasso

*

 

Z tomu „Coffée time”, z opowiadania „Harfa”

Wiatr zawył z jeszcze większą mocą i dach zaczął trzeszczeć. Muzycy spojrzeli po sobie i grali jakby szybciej. Dyrygent zmarszczył brwi, bo słodka impresjonistyczna wizja Debussy’ego zaczęła się w widoczny sposób rozpadać. Publiczność też rozglądała się niespokojnie. Jakaś urwana rynna szurała o ścianę zupełnie bez ładu i składu. Koncert powoli zamieniał się w swoją własną przerażoną parodię. Julia przysunęła się bliżej z całym krzesłem i mocno objęła obiema rękami zgrabny korpus harfy. Za szesnaście taktów miała solówkę. Wydawało się to jej bez sensu: dźwięk delikatnie trącanych strun, jakieś takie nasycone światłocieniami pasaże, u Debussy’ego oznaczające pewno światło księżyca padające przez chmury, za chwilę zniknie, zagłuszony całkowicie przez apokaliptyczne wycie wiatru, wyrywającego się rozpaczliwie z gardzieli gór. (…)

Z tomu „Limeryki turystyczne”

W Małym Cichem pewna pani
Wszystkim chciała dać na grani
Próbowała haw i hań
Lecz tam trudno jest o grań.
Wszyscy są rozczarowani.

Z tomu „Nad Reglami”

My

drżące wzruszeniem
między biegunami wczoraj i jutra
milczące
ukryte przed sobą
podzielone marzeniami
pomnożone dotykiem rąk
dodane do nieskończoności
odjęte resztką rozsądku
wielkie
piękne
pełne wszystkiego
nic

Z tomu „Texty”

Obrazek

Taki obrazek powiesimy
na ścianie w naszym pokoju
dwie zamyślone skały
milczą przyjaźnie nad rzeką
woda wesoło przeskakuje
z kamienia na kamień
słońce do nas wyciąga promienie
spoza różowych chmur
na horyzoncie najwyższe szczyty Tatr
w twoich oczach mój szczęśliwy uśmiech
Taki obrazek powiesimy
jeśli nasz pokój będzie kiedyś miał ściany…