Bronisław Kozieński

Bronisław Kozieński (Bronek z Obidzy) Rocznik 1963.
Pisać zaczął w 2007 roku. Zdobywca min. pierwszej nagrody

XXI edycji Konkursu Poezji Religijnej w Ludźmierzu.
Autor pięciu tomików poezji: „Orły nad Sokolicą”, „Nie szkoda gadać”, „Strefa ciszy”, „Wiklinowe ptaki”,  „To ja, złodziej”
Główna postać filmu dokumentalnego „Bronek z Obidzy”

Ziemia

Aż przyszedł czas, kiedy kwiaty wyhodowane
na naszych piersiach zaczęły szukać sobie
własnych miejsc, odkarmione, silne
rozchodziły się i zakładały własne ogrody
pełne przepychu obłudy i kłamstwa.

Odhodowaliśmy żmije, a co najgorsze,
daliśmy im własne geny i błogosławieństwo,
aby mogły na obraz nasz i podobieństwo…

A nam pozostał kawałek gór, gdzie piasek i skała.
Widzieliśmy w dolinach karawany wężem sunące
schowane pod baldachimami, aby słońce,
istota prawdy, nie przeniknęło ich na wskroś,
a cykliczne linienie nie obdarło z szat szczerozłotych.

Kiedy słońce nie było im bogiem, bo było z nami,
kiedy nie starczyło im własnego królestwa,
wyprawili krucjatę przeciwko niewiernym.
Idą po nas.

A my w cichej modlitwie do Boga, słońca
i przodków naszych
powtarzamy:

Nie oddamy nawet kawałka tej ziemi
klęczącej nierówno, choćby przyszło nam
przysięgać na krzyże
w celownikach karabinów.
Ich karabinów.

Wołyń

Nie przepijesz tego mlekiem, chlebem nie przegryziesz,
gdy widziałeś jak rozrywa para gniadych koni
coś, co potem się porusza, jeszcze chwilę żyje
z otwartymi wciąż oczami, zamkniętymi dłońmi.

Nie zakryją twoich oczu żadne sny spokojne,
pod najczystszym nawet niebem, pod przyjaznym dachem,
gdy widziałeś małe główki niczym maki polne
powsadzane przy ogródkach z szyjkami ze sztachet.

Nie wypełnisz uszu watą ani szczelnym woskiem,
nie odlecisz w ogłuszenie, nie masz takich skrzydeł,
gdy słyszałeś krzyżowane ziemskie Matki Boskie
przybijane do posłania trójzębami z wideł.

Porośnięte trawą stepy, pogrzebane wioski.
Gdzie Ty byłeś – ktoś zapyta, widząc krzyż przy drodze,
kiedy Twoim makom polnym, ziemskim Matkom Boskim
ktoś dał piekło zamiast nieba.

Gdzie Ty byłeś, Boże!

Sen bezdomnego

Jutro, kiedy znowu
wyjdziemy do ludzi,
nie nazywaj mnie
przy nich sierotą,
bo nie sztuką jest
wzbudzić litość,
lecz podziw,
więc nazywaj mnie
– najbogatszy w samotność.

 

Sen niewidomego

Jutro, kiedy znowu
wyjdziemy na ulicę,
powiedz  wszystkim ludziom,
że cud się stał
na ich oczach.
A ja,
jak potrafię najpiękniej,
będę udawał, że widzę,
tak, by ich wielka radość
obsypała nas
złotem.

 

Sen wędrowca

Czy tam w oddali światełko miasta,
czy świętojański nocny robak
dogasa wolno na ręce boga?
Pewnie to tylko łza
w moim oku.

 

Sen każdego

To nie brawa są
najważniejsze,
kiedy człowiek zakończy
swój występ,
tylko cisza,
co woła o jeszcze
i coś jeszcze,
co prosi i ciszę.