Antonina Sebesta z domu Ziarkiewicz dr nauk humanistycznych w zakresie filozofii UJ (1995), nauczyciel akademicki (UP) zajmuje się etyką stosowaną, uprawia publicystykę i poezję. Należała do Koła Młodych KKL przy ZLP w Krakowie. Arkusz „Podpisać się na każdej chmurze” KDK „Pałac pod Baranami” (1988), tomiki „Wykład” (2002) i „Skasowany krajobraz” (2012), „Wystarczą wróble” (2015). Autorka monografii „Etyka i ethos ludzi gór” (2014), „Kłopot z wartościami. Szkice z etyki życia społecznego” (2015). Laureatka przeszło pięćdziesięciu nagród w konkursach literackich. Członek myślenickiej grupy literackiej „Tilia”. Publikowała miedzy innymi w „Życiu Literackim”, „Piśmie Literacko-Artystycznym”, „Końcu Wieku”, „Gazecie Wyborczej”, „Akancie”, „Forum Myśli Wolnej”, „Konspekcie”, „Metaforze”, Współpracuje z rocznikiem „Pamiętnik PTT”, miesięcznikiem ekologicznym „Dzikie Życie” lokalnym pismem społecznym „Sedno”. Wiersze zamieszczała w blisko czterdziestu antologiach, przekład na język rumuński.
Wystarczą wróble …
A kto powiedział, że miłość musi być
od razu cała w skowronkach
przecież wystarczą wróble
miło tak zwyczajnie poćwierkać
podreptać, podfrunąć, pochylić główkę
że za mało romantyzmu?
nie mówiąc o szaleństwie
mój Boże!
ciastka smakują na deser
ale bez chleba często czerstwego, spieczonego
który się kruszy i bywa gliniasty
trudno żyć
dobrze jest zapomnieć
o znoszonych ciałach
które już dawno wyszły z mody
zostawić choroby na wieszaku
iść sobie razem
z wiatrem na ustach
ze słońcem w oczach
być jak buk z jodłą
świerk z jarzębiną
tak naturalnie, że już bardziej nie można
Oświadczenie
z ojczyzny uśmiechniętej
jak wydziobany słonecznik
wyrosłam
jak wyrasta się
z lodów owocowych
gumy balonowej
i
falbanek
jej
skasowany krajobraz
wyrzuciłam
do kosza na lotnisku
miewam jeszcze sny
które kaleczą jak granit
pełno w nich
krwi maków
moja matka
bez widoku na wnuki
na przystanku z tirówką czeka
w końcu Mrożek
też odleciał do Nicei
nie wszystkich
może zadowolić
dramaturgia grilla
Mamo,
odmawiaj sobie Tatry
szczyt po przełęczy
tak jak widać je z Babiej Góry
ciesz się Gorcami
zastawionymi kieliszkami krokusów
i w ogóle wiosną
polski krajobraz
wypadł mi z kieszeni
już na lotnisku
i ucz się angielskiego
bo musisz rozumieć
co wnuk do ciebie mówi
Malarstwo Cybisów
zupełnie dobrze można żyć
w państwie krajobrazów
kochać ogrody wypełnione farbą
rodzić martwe natury kwiatów i talerzy
ból zmieści się w rozerwanej pomarańczy
a mądrość w róży
która nie ma siły podnieść głowy
Kwiat paproci
stoi
jak kapliczka nieszczęścia
bez wnuków
dzieci
pogubiły się w świecie
bez wesela
bez ślubu
tłumaczy sobie
że znalazły kwiat paproci
i dlatego
do drzwi cisza dzwoni
czeka
jak lipa na pszczoły
słonecznik na wróble
i zastanawia się
po co nadzieja na wieczność
skoro nawet tam
nie będzie z nimi
Autoportret
dojeżdżam do życia
na stojąco
bez widoku
bez rozkładu
praca nie owocuje
dzieci dziko rosną
nawet ptaków zanucić
nie mogę
bo
odlatują z drutów
na poboczu
pełno krwi maków
miejscowość kończy się kapustą
nawet Van Gogh byłby bezradny
bo tu słoneczniki nie rosną
Miasteczko
zawęża pole widzenia
jak zaawansowana jaskra
upycham je pod masyw góry
bo zawsze mnie krępuje
jego wczorajsza świeżość
jest jak sklep z używaną odzieżą
na wagę wspomnień
młodość zbyt szybko
traci w nim
termin przydatności do spożycia
bezrobocie ujada głośno
na krótkim łańcuchu
mieszkańcy niczym organizm
w chorobie autoimmunologicznej
atakują samych siebie
tak naprawdę to
z rozczuleniem patrzę na nie z góry
cierpliwie odliczam dachy
ciesząc się, że nie wpadam w żywopłoty…
Puzzle
bociek próbuje oswoić
krzyż na wieży
jemu też ta wieś
się nie układa
ani żab, ani krów
sprzedaż samochodów prosto z łąki
pod lipami kuchnia chińska
posesje w stylu kolonialnym
obsadzone cyprysami
jak śródziemnomorski cmentarz