Danuta Perier Berska

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

DANUTA PERIER – BERSKA

Krakowianka od urodzenia. Kocha Kraków, ale lubi od czasu do czasu poromansować z Paryżem. W poezji ceni sobie prawdę, piękno i dobro. Zrzeszona w Związku Literatów Polskich. W latach 2006 – 2011 pełniła funkcje – najpierw, członka zarządu, a od 2007 roku sekretarza Oddziału oraz opiekuna Koła Młodych, którego działalność udało się jej wznowić po długiej przerwie.

Debiutowała w Dzienniku Polskim w 1999 roku. Publikowała swoje utwory w licznych almanachach poezji. Brała udział w Międzynarodowej Galicyjskiej Jesieni Literackiej, Międzynarodowej Warszawskiej Jesieni Poezji, XVI Międzynarodowym Spotkaniu Poetyckim „Maj nad Wilią, Międzynarodowym Listopadzie Poetyckim oraz w imprezie Dni Poezji w Broumovie (Czechy). Jej wiersze, mini opowiadania oraz recenzje tomików, drukowane są między innymi w Gazecie Kulturalnej, Dworzaninie, Kurierze Dzielnicy XI, jak również w kanadyjskiej prasie polonijnej “Polonez” oraz w Antologii Poezji Emigrantów Tom VIII. Zdobywczyni nagród i wyróżnień w konkursach w kraju i za granicą. Jej wybór wierszy został przetłumaczony na język esperanto i wydany w tomiku p.t. Matenmango sur Venuso /kaj aliaj versajoj/ O poezji Danuty Perier – Berskiej został napisany projekt przez uczennicę Liceum Ogólnokształcącego w Strzelcach Krajeńskich.

Autorka tekstów do piosenek śpiewanych przez Niezależną Grupę Teatralną „PORFIRION”, do której melodie tworzy Grażyna Łapuszek. Malarka, ikonopistka należąca do Stowarzyszenia Plastyków Ziemi Krakowskiej.

Autorka tomików wierszy:

2000 – Słonecznikowa miłość
2004 – Ogolona twarz mężczyzny
2005 – Dla Ciebie zostałam czarownicą
2006 – Niebo we włosach
2007 – Śniadanie na Wenus
2008 – Śniadanie na Wenus (polsko – esperancki)
2008 – Jej skrzydła – kroniki poetyckie nr 3 wiersze z lat (2000 – 2007)
2009 – Smak czasu
2011 – Ślad w mojej wyobraźni
2013 – Niebieski krawiec – wiersze religijne

PRZESZŁE LATA

tamto mieszkanie i meble
wiara w nieistnienie problemów
lęk przed wyborem
którego musiałam dokonać
teraz kiedy mam nowy dom
nowe meble i ciebie
problemem staje się
umykający czas

ZASKOCZENIE

coraz bardziej
zaskakuje mnie
chłód kamieni
do złudzenia przypominający
ludzkie zachowania

* * *

obgryzanie paznokci
z bólu
z niemocy
z braku zrozumienia
ktoś doradził tipsy

DRZEWO

daje ciepło w zimowe wieczory
i chłód w upalne południe
można w jego cieniu wyznawać miłość
i wzrokiem odprowadzać ptaki do gniazd
a jednak dla mnie drzewo
kojarzy się zawsze z cierpieniem

MINIATURKI EROTYCZNE

I
uśpiony melodią wiatru
śnisz sen o latawcu
z mojej sukienki
II
ostatnim pocałunkiem
odsłaniam nagość twarzy
III
zbliż się do mnie
pozwól dłoniom
uśpić czujność
zabawmy się
w brak odpowiedzialności

WYŚCIG SZCZURÓW

Pani Oli
pożyczasz z przyszłości
teraźniejszość ci nie wystarcza
zastawiasz
zapach kwiatów
śpiew ptaków
obraz świata
mówisz — na to nie mam czasu
czas jak odsetki
pracuje na twoją niekorzyść
wyhamuj — zanim ogłosisz bankructwo

* * *

wypalili się
smużka dymu
nad popielniczką
na dnie niedopałek
jeden z resztkami pomadki
tyle zostało po miłości
nie słuchali ostrzeżeń
o szkodliwości palenia

KISZENIE KAPUSTY

W domu zawsze pachniało rodziną. W otwartym oknie oczy mamy jak radar wypatrywały nadejścia dzieci ze szkoły. A były to przecież bezpieczne czasy. Babcia z dziadkiem plewili ogródek. Kapusta rosła jak na zawołanie. Wczesną jesienią wielka beczka czekała aż zapełnią ją główki kapusty, które zostaną udeptane nogami dziadka (cały rytuał mycia nóg przypominał widowisko teatralne). Potem dziadek sapał, truchtał, a my kibicowałyśmy dodając mu chęci do działania. Na koniec dziadek gramolił się z beczki, a babcia wkładała do niej jabłka. Kiedy się ukisiły były pyszne. Zimą kradłyśmy je odciągając ciężki kamień, który miał za zadanie wycisnąć z kapusty wszystkie soki.

Tato pracował, a kiedy wracał do domu pachniało obiadem, całował mamę w rękę i usta tak namiętnie, jak oglądamy to dzisiaj na filmach. Potem mył ręce i zasiadał z nami do obiadu. Po obiedzie wstawał pierwszy od stołu i znów całował mamę w czoło, dziękując. Każda z nas za przykładem taty podchodziła do mamy dziękując za obiad.

Skóra na jej twarzy była gładka, pachnąca kremem tak, jak ona cała. Przed przyjściem taty stawała przed lustrem, malowała na czerwono usta, grzebieniem rozczesywała blond loki, przebierała bluzkę, a my udawałyśmy, że tych zabiegów nie widzimy. Potem każda z nas brała swoje naczynie i niosła do zmywaka. Tato sadzał mamę na kolana. Myjąc naczynie zerkałyśmy spod oka, szepcząc po kątach o ich wielkiej miłości.

STARY ANIOŁ

Anioł na wieży kościoła był niemym świadkiem grzechu. Nic nie mógł poradzić, gdy Maryśka uwodziła męża Jagody, a stary Zbych kradł biednej Grzesiakowej ostatnie pieniądze na tanie wino. Stał tylko, patrzył i wściekał się na ludzi.

Z biegiem lat zzieleniał, nabawił się rdzawych wykwitów na całym ciele. Reumatyzm bezlitośnie zniekształcił mu skrzydła. Przechodnie łakomili się na pozłacane pióra grzesząc na jego osobie. Później zgarbił się i pochylił, stał się zagrożeniem dla ludzi.

Któregoś dnia proboszcz przydzielił mu nowe miejsce, stosowne do kondycji. Wraz ze starymi feretronami, sztandarami i rozklekotanymi ławkami spoczął w kościelnym lamusie.

Mijają lata, stare pokolenia wymierają, nowonarodzone przynoszą na świat nowe grzechy. Na ziemię schodzą armie Aniołów uzbrojonych w lasery, kamery, noktowizory, wszystko na wypadek epidemii nowych grzechów, które niesie ze sobą postęp cywilizacji.

Kościelny lamus stał się obiektem częstych odwiedzin. Tylko Anioł z wieży przewraca się z boku na bok chroniąc resztki piór przed inwazją natrętów wierzących, że oskubać go z piór, to mieć szczęście w miłości.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA