Z prokuratury do elitarnej literatury

19 mar

https://goniec.com/…/17731-z-prokuratury-do-elitarnej-liter…

Z Joanną Krupińską-Trzebiatowską, poetką, prozaikiem, publicystką, redaktor naczelną HYBRYDY – pisma adresowanego do ludzi sztuki, rozmawia Katarzyna Majewicz.

Jest pani z wykształcenia prawnikiem, byłym prokuratorem krakowskiej prokuratury, ale też wydała pani kilka powieści oraz kilka tomików wierszy. Jak się zatem trafia z prokuratury do literatury?
– Jakkolwiek bezpośrednio po ukończeniu wydziału prawa UJ zostałam prokuratorem i dopiero niedawno przeszłam w stan spoczynku, to moje związki z poezją są o wiele dłuższe. Poetą po prostu trzeba się urodzić! Prawdą natomiast jest, że przez wiele lat pisałam wyłącznie do szuflady, a pierwszy wiersz opublikowałam dopiero w 1988 na łamach nieistniejącego już „Życia literackiego”, gdy po poważnym wypadku samochodowym ważyły się moje losy. Bez wątpienia ten wypadek zmienił moją optykę postrzegania świata, zmusił do refleksji nad sensem ludzkiej egzystencji a w dalszej konsekwencji uczynił mnie również prozaikiem.

Pani powieść „Niedorzeczna miłość“ zawiera wiele odniesień do świata prawniczego. Czy są to również odniesienia autobiograficzne?
– Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć twierdząco, bo książka zawiera klauzulę, że ta historia nigdy się nie wydarzyła, a wszelkie podobieństwo do osób żyjących jest przypadkowe. Z całą pewnością jednak powieść ma charakter demaskatorski i dąży do przedstawienia prawdy o problemach, z jakimi na co dzień zmagają się prokuratorzy, a zwłaszcza kobiety pełniące jednocześnie role żon i matek, obarczone nadmiarem obowiązków i z trudem łapiące zakręt samotnie wychowujące dzieci rozwódki, uwikłane na domiar złego w rozgrywki personalne o władzę i stanowiska. A wszystko w dwóch odsłonach: uwarunkowań politycznych okresu stanu wojennego i obecnych.

Proces twórczy zazwyczaj odbywa sie w samotności, w czterech ścianach. Po co więc i czym jest dla pani POLART?
– Stowarzyszenie Twórcze POLART urodziło się w 1989 roku, gdy tylko w Polsce powiało wolnością, a więc w czasie, gdy nie widziałam się jeszcze w roli literata, bo pierwsze trzy tomiki poetyckie – Płomienie, Sny i Przebudzenie – opublikowałam dopiero w 1994 roku. Już wówczas jednak widziałam potrzebę powołania do życia organizacji jednoczącej ludzi wokół spraw związanych z kulturą. Był to czas wielkich przemian strukturalnych zarówno w skali całego państwa, jak i społeczności lokalnych, które na gruncie decentralizacji władzy zostały dopuszczone do współdecydowania i współrządzenia.

W tym nowym układzie powstające organizacje pozarządowe zaczęły tworzyć most pomiędzy władzą samorządową a ludźmi sztuki. Dzisiaj mają one tym większe znaczenie, że w warunkach gospodarki wolnorynkowej artyści pozbawieni mecenatu ze strony państwa, zostali zdani sami na siebie. Szczególnie ucierpieli pisarze, gdyż – mówiąc wprost – żaden wydawca nie zainwestuje w tzw. niepewny interes i nie wyda książki, która nie zapewni mu zysku. Między innymi z tego właśnie powodu, w 1999 roku powołana została do życia „HYBRYDA” jako pismo artystyczno-literackie, przed którym został jasno wytyczony cel promowania sztuki najnowszej. Był też i drugi powód: mniej więcej w tym samym czasie upadło „Życie literackie”.

Czy „HYBRYDA” prezentuje tylko twórczość członków stowarzyszenia, czy jest otwarta na twórców spoza jej kręgu?
– Początkowo zorientowana na dokumentowanie działań stowarzyszenia HYBRYDA, z czasem wywalczyła sobie status pisma naukowego, a to dzięki temu, że pojawiały się w niej obok artykułów problemowych niepublikowane dotychczas fragmenty prozy, wiersze oraz ich opracowania krytyczne, recenzje koncertów, wywiady z wybitnymi twórcami z kraju, jak i z zagranicy, przy czym przynależność do POLARTU bynajmniej nie była kryterium doboru tekstów. Pismo jest adresowane do ludzi sztuki i jej miłośników. Głównie jednak do członków stowarzyszenia, które na przestrzeni minionych 25 lat z niewielkiej 18-osobowej grupy założycieli przekształciło się w prężnie działającą ponad stuosobową organizację posiadającą osobowość prawną.

Sądzę, że jest to pismo elitarne. Czy takie było założenie?
– O tyle jest elitarne, o ile elitarna jest sama sztuka! Zwłaszcza dzisiaj, gdy mamy do czynienia z naporem kultury masowej i gdy tylko niewielka część społeczeństwa chodzi do teatru, opery czy filharmonii, nie mówiąc już o uczestniczeniu w otwarciach wystaw, spotkaniach autorskich czy wieczorach literackich. Na wernisażach obserwujemy zjawisko adoracji kolegów przez kolegów i podobnie dzieje się podczas promocji książek. POLART ma charakter interdyscyplinarny i dzięki temu autor wystawy zyskuje odbiorcę swoich dzieł w muzykach, literatach i aktorach. No i rzecz jasna vice versa.

Pod szyldem POLART-u organizowany jest Międzynarodowy Festiwal Związki pomiędzy kulturą Południa a Północy – Schubert – Chopin – Grieg. Wzajemne inspiracje i rezonans w malarstwie i literaturze. Skąd taka idea?
– Idea festiwalu pojawiła się w 2011 roku, gdy do stowarzyszenia została przyjęta pianistka mieszkająca na stałe w Norwegii, Małgorzata Jaworska i koniecznie chciała zagrać w Krakowie utwory Griega i Tannusena, a jednocześnie pojawiła się możliwość zaprezentowania młodych polskich pianistów grających Chopina na festiwalu młodych talentów w Arendal. Uświadomiliśmy sobie wtenczas, że mamy członków rozrzuconych po całym świecie, także w Szwajcarii, we Francji, w Niemczech i w Austrii – a to dało asumpt do wyjścia z naszą działalnością poza Polskę.

W trakcie pierwszej edycji festiwalu w 2013 roku, w ramach kooperacji z Polsko-Austriackim Towarzystwem TAKT, zaprezentowaliśmy wystawę malarstwa i rzeźby 20 najwybitniejszych polskich i norweskich artystów w Wiedniu, natomiast druga edycja rozpoczęła się 29 marca 2014 roku spektakularną wystawą XVII WIELKI SALON SZTUKI POLART w Kopalni Soli „Wieliczka”, której zarówno wernisaż, jak i finisz połączone zostały z koncertami. Zorganizowaliśmy też kilka wystaw indywidualnych oraz wieczorów autorskich w Wiedniu, koncert organowy w kolegiacie św.Anny w Krakowie, a wreszcie wystawę malarstwa Janusza Trzebiatowskiego, prywatnie mojego męża, w Domu Polonii.

Skąd bierzecie środki na finansowane tak rozleglej działalności?
– Jak wszystkie organizacje pozarządowe działające non profit utrzymujemy się ze składek członkowskich, ale nasz potencjał wynika głównie z faktu, że od czasu do czasu udaje się nam zyskać jakieś fundusze z aukcji dzieł sztuki. HYBRYDA jest natomiast współfinansowana przez gminę Kraków, no i co najważniejsze, wykorzystując nasze zagraniczne kontakty i zaprzyjaźnienia przymierzamy się do zdobycia większych środków unijnych. Wybieramy się też z wystawą i koncertami do Nowego Jorku na zaproszenie tamtejszego Chopin Sociaty.