Urodził się w 1952r w Gdańsku, ale od dziecka mieszka w
Zakopanem. Od 1977r zawodowy przewodnik tatrzański (posiada międzynarodowe
uprawnienia przewodnika górskiego UIMLA). Zadebiutował w 1989r w kwartalniku
Podtatrze. Swoje wiersze i fraszki publikował też w Tygodniku Podhalańskim,
Halach i Dziedzinach, Dzienniku Polskim, Naszych Stronach, Echu Janowa,
Mateczniku oraz w paru książkowych wydawnictwach zbiorowych. Jest laureatem kilku
ogólnopolskich konkursów poetyckich. W 1993r był członkiem grupy
założycielskiej reaktywującej, zawieszony w okresie „stanu wojennego”,
zakopiański Klub Literacki. W latach 1995 – 2005 członek Zarządu (sekretarz)
tego Klubu. Od 2002r jest stałym współpracownikiem Podhalańskiej Redakcji
Dziennika Polskiego, dla którego pisze cotygodniowe felietony oraz cykle
artykułów. Był członkiem kilku zakopiańskich, amatorskich zespołów teatralnych
(m.in. Teatru Przy Stoliku i Sceny ANTRAKT). Jest autorem scenariuszy licznych
teatrzyków poetyckich. Zajmuje się fotografią, tworzy też rysunki, grafiki i
akwarele uczestnicząc w zbiorowych i indywidualnych wystawach artystycznych.
Gra na gitarze do części swoich wierszy komponując muzykę.
Dotychczas ukazały się tomiki poetyckie (ilustrowane
rysunkami i grafikami autora):
- „Anielskie pieśni w trawie” –
1995r
- „Oswajanie żywiołów” – 1998r
- „Szlifowanie garbu” – 2003r
wiersze, fotografie i grafiki autor na stronie www.jerzy tawlowicz.republika.pl
NIEZNANY POETA W CZAS APOKALIPSY
mógł to zrozumieć tylko wierszem
kiedy się od tłumaczeń pospolitych
bronił metaforą
że świat zwariował wokół
że się niebo wali na głowę
wypraną z nadziei do czysta
nawet śmierć tragiczną
oswajał słowem rojąc zasypianie
snem jak kamień twardym
i wiecznym jak kamień
podłość kąsała serca
gniew darł pazurami
a on krok za krokiem
uciekał w głąb siebie
jakby już azyl tylko w sercu na dnie
gdy jeszcze żywiej bije na widok gołębia
i jętki jednodniówki nad kawałkiem błota
przeżyć mógł tylko za tarczą słów
za wiarą
więc zapisywał maczkiem drobnym
wszystkie kolejne kartki dni
AŻ CZAS STANIE ZDUMIONY
mówisz
a ja - przylgnąć do Ciebie motylem
marzę nie łowiąc treści zdań
mgiełką się owinąć na biodrach
rozsznurować sen wieczornych zwierzeń
ciepłem warg zapieczętować ostatecznie
i do dna wypić łapczywie
aż czas stanie zdumiony
aż lustra pękną
maska spadnie na poduszkę
noc srebrna
oddech zerwie do biegu na oślep
serce rozdzwoni alarmem spóźnionym
aż niebo na głowę runie...
nie łowiąc sensu słów
marzę
a ty daleko
może nieświadoma
wciąż tylko mówisz...