W MUZEUM
Przyszli do muzeum
Podziwiają rzeźbę starca
Wykutą w granicie
Jaki piękny
Wprost cudowny jest ten jego garb
Jak mężnie go dźwiga
Jak wspaniale niemrawe są jego nogi
Jak doskonale bezwładne ręce
A ta jego twarz
Tak cudownie zniszczona
Oczy w duszę cofnięte
Patrzą
Z pewnością widzą
On żyje - powtarzali nieustannie
Patrząc na rzeźbę starca w muzeum
Aż mu wmówili to życie
Poruszy się, przemierzył całą salę
I zszedł ze schodów
Wydostał się z gmachu
I od razu znalazł się na rynku
Mrowie ludzi, każdy się śpieszy
Zaczynają go potrącać
Ktoś nadepnął mu na stopę
Ktoś krzyknął ze złością
Wynoś się z rynku stary ciemięgo
Nic tu po tobie, wracaj do muzeum
Powędrował do rodzinnego domu
Przestąpił próg i słyszy
- Patrzcie, dziadek wrócił
Co za nieszczęście
I zaraz - łóżko twoje wyniesione
Łachy spalone
Ławka porąbana, miska wyrzucona
Zrobisz lepiej, gdy wrócisz do muzeum
Widzisz jak jest
No to wrócił
Stoi na swoim miejscu
W dużej sali, jest jak było
Tylko to się zmieniło
Że co rano
Trzeba mu flanelowa ściereczką
Wycierać twarz
Bo popłakuje w nocy