Marzena Dąbrowa-Szatko
Absolwentka filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, od 1997r. nauczycielka języka polskiego w X Liceum Ogólnokształcącym w Krakowie. Publikowała w licznych almanachach i pismach literackich, w tym niemieckojęzycznych (tłumaczenia), członek ZLP, grupy poetyckiej Każdy, związana ze środowiskiem Teatru Stygmator, od lat promuje twórczość literacką swoich uczniów, prezentując ją w krakowskich centrach kultury, Radiu Alfa czy - niekiedy - na forum ogólnopolskim (konkursy literackie).
Autorka pięciu książek poetyckich:
Pory przelotne (1995),
Odejście mitu (2000),
Próba zbliżenia (2005),
Powrót na Ogrodową (2007),
Próba rekonstrukcji (2008),
Zobacz strone poetki: www.marzena_dabrowa_szatko.republika.pl
SCENKA RODZAJOWA Z 1935 R.
(MARTWA NATURA)
na motywach pewnego greckiego obrazu,
oglądanego w ateńskim muzeum
być może
szkicował ich
z tak zwanej natury
na przyjęciu
albo w kawiarni
pani w czerwonej sukni
ma włosy ciemnobrązowe
i pomalowane wargi
pan patrzy na nią
z ukosa
chłodno oceniając
rasowe piękno
przy kieliszku
powiedzmy
imiglikos
ktoś tańczy
ktoś się śmieje
tylko lustro jest
bezwzględne
pokazuje
stół pełen owoców
dojrzałych w szklanych paterach
półmiski mięs i egzotycznych ryb
różę i wino
i jej odkryte plecy
ze skrawkiem czerwonej sukni
kto by się był
wtedy tego spodziewał
WORPSWEDE ANNO DOMINI 19..
aromatyczne miasteczko
na skraju wieków
pachnie jak niewietrzona fotografia
przebiera mnie
w błękitną suknię z gorsetem
i prowadzi przez wieczorną kukurydzę
jak z obrazu Overbecka
nawykłe do pozowania
przeciąga się od wzgórza do wzgórza
wabi przyjezdnych artystów
dziś będzie festyn panie Modersohn
postawili karuzelę
niech pan przyjdzie z żoną i paletą
już płyną
suknie panien i ogrody
przez powietrze różowe
od świateł
panie Vogeler
dla pana mamy niebo jak nigdzie
niech je pan pomaluje
w brzozy
i oswoi płótno z księżycem
stromym brzegiem dnia
nadchodzi już
ta kobieta ze skrzydłami
włosów nad czołem
wygrabiony piasek
lekko niesie kroki
w bezruchu starych drzew
różanych ogrodów
zastygłe miasteczko
rozpływa się
w uśmiechu czasu